Dawno, bardzo dawno temu brałam udział w spisku dotyczącym szycia na kołderkach czerwonych słoneczek dla Tereni. Wtedy to chyba pierwszy raz zetknęłam się z blokiem New York Beauty. Chodził za mną długo, oj chodził. Wreszcie dojrzałam do uszycia swoich własnych słoneczek, może nie takich wielkich jak tamte, Tereni, ale zawsze.
Powolutku, przez pół roku szyłam sobie te bloczki. Zasada była taka, jak skończę coś zaplanowanego, to szyję dwa bloki NYB. Nie dałabym rady uszyć wszystkich na raz chyba. Nudno by było ;)
W każdym razie miałam uszyte 16 bloków, nawet je zeszyłam do kupy. I utknęłam. Nie wiedziałam jaką im strzelić ramkę. Nic mi nie pasowało. Oglądałam wiele patchworków w sieci z tymi blokami i większość po prostu jest bez ramy. Chyba strojność samych bloków to powoduje.
Ale ja chciałam ramkę i już.
Odłożyłam dzieło na bok i zajęłam się innymi. Uszyłam kilka kołderek i batikowego potwora. W końcu wyjęłam słoneczka i nagle zaskoczyło - przy użyciu półmiska narysowałam sobie szablon do łuku. No i potem już poszło.
Bardzo podobają mi się moje słoneczka.
i detalik:
Tę makatkę też zgłosiłam do konkursu: