poniedziałek, 8 lutego 2010

Szybkowar, szafa i wracam do szycia

I oto nastąpił dzień, kiedy na moim blogu pojawiła się kuchnia. Nie przypuszczałam, że kiedykolwiek to nastąpi. Ale dostałam od kuzynki z Niemiec szybkowar i nie mogłam pominąć tego faktu :)


Po wypróbowaniu, stwierdzam, że dla osób mojego pokroju tzn:
a) nie lubiących spędzać długich godzin przy kuchni
b) mających mało czasu, nawet gdyby lubiły
c) mających kłopoty z planowaniem
szybkowar jest rozwiązaniem idealnym. Pomijam tu fakt, że gotowanie w szybkowarze jest zdrowsze, bo dzięki skróceniu gotowania nie uciekają z niego cenne witaminki.

Od przyjazdu z Niemiec w szybkowarze ugotowałam między innymi gulasz wołowy w pół godziny. Zwykle taki gulasz gotowałam co najmniej 2 godziny a i tak miękkość mięsa pozostawiała sporo do życzenia. Albo udawało mi się go przypalić. W szybkowarze nie ma możliwości przypalenia, bo nie wygotowuje się płyn. 
Ugotowałam też rosół w 10 minut od zagotowania. Wow!!!
Dzisiaj wypróbowałam urządzonko po raz kolejny. Mam zawsze problem z potrawami, których składniki należy przygotować dzień wcześniej. Dlatego, że nie umiem planować gotowania na dzień następny. A jeżeli już na przykład nastawię sobie do moczenia fasolę to z reguły o tym zapominam i w następnym dniu radośnie gotuję coś innego nie zwracając uwagi na garnek z zawartością. Po trzech dniach fasola nadaje się do wyrzucenia. Ewentualnie, przy odpowiedniej porze roku, można ją zasadzić w ogródku.
Zatem dzisiaj postanowiłam ugotować fasolkę po bretońsku. Nigdy nie gotowałam takiej potrawy z przyczyn wymienionych powyżej. Mniej więcej umiałam sobie wyobrazić co należy włożyć do garnka ale jeszcze dla pewności składniki sprawdziłam w internecie. Moje gotowanie wyglądało następująco:

Do szybkowaru wsypałam suchą, wypłukaną fasolę piękny jaś. Całą małą torebkę, którą nabyłam dzisiaj będąc w sklepie. Zalałam gorącą wodą, tak na oko, żeby fasola miała dość głęboko. Wsypałam wegetę, zamknęłam szybkowar, nastawiłam na dwójkę (bo to taki gar co ma dwa stopnie ciśnienia) zapaliłam gaz, zaczekałam aż zasyczy, zmniejszyłam gaz do minimum, nastawiłam na minutniku pół godziny i oddaliłam się do przyjemniejszych zajęć. Jak zapipało, wyłączyłam gaz, rozszczelniłam szybkowar (trzeba to robić sposobem opisanym w instrukcji, bo inaczej można sobie zrobić krzywdę) i sprawdziłam miękkość fasoli. Była jeszcze lekko twardawa, ale tak miało być. Nie powiem, że przewidziałam, że taka będzie. Gotowałam na oko bo nie posiadam przepisu na gotowanie suchej fasoli w szybkowarze ;).  Do gara włożyłam tak ze trzy łyżki koncentratu pomidorowego Pudliszki (używam tylko takiego) i kostkę Knorr o smaku wędzonego boczku. Następnie pokroiłam dużą cebulę i dwie laski kiełbasy i podsmażyłam na oliwie, podsypałam mąką i wrzuciłam wszystko do gara. Dodałam też dwa małe listki laurowe, kilka ziaren ziela angielskiego i trochę świeżo zmielonego pieprzu oraz dużo majeranku. Garnek znowu zamknęłam szczelnie lecz tym razem na jedynce. Nie, żebym miała pewność, że tak ma być. Jakoś tak pomyślałam, że z kiełbaską to lepiej na jedynce, co by się nie rozpadła. Po ponownym zasyczeniu szybkowaru znowu zmniejszyłam ogień, nastawiłam minutnik tym razem na 20 min i znowu oddaliłam się kurcgalopkiem. Jak znowu zapipało, spacerkiem wróciłam do kuchni, rozszczelniłam garnek i moim oczom ukazała się piękna, pachnąca i miękka fasolka po bretońsku. Reasumując: ugotowałam fasolkę po bretońsku w niecałą godzinę z suchego produktu. W trakcie nie musiałam mieszać ani sprawdzać ubytków płynu. Ach, jaka jestem zadowolona z mojego gara!!!


Chciałam się Wam jeszcze pochwalić moją nową-starą szafą. Szafa ma ponad sto lat. Została odrestaurowana i stanęła w moim pokoju. Wreszcie mam gdzie chować ubrania! Mam poza tym teraz wenę na dalsze upiększanie pokoju. Wczoraj zaczęłam szyć pokrowiec na owerlok. Pokażę Wam go wkrótce. A na razie kilka ujęć szafy:


Cdn...

Nadrabiam...

Dużo wydarzyło się od chwili mojego ostatniego wpisu. Ula obchodziła swoje szóste urodziny. Zorganizowaliśmy je w Arsharterze . Zaprosiliścmy dziesięcioro dzieci z przedszkola wraz z rodzicami. Było naprawdę świetnie. Zabawy ruchowe z rodzicami, teatrzyk, pyszne i ładnie przygotowane jedzonko. Polecam, aczkolwiek dla tych, którzy dysponują w miarę zasobnym portfelem.
Many events happened since my last post on my blog. My daughter, Ula, celebrated her sixth birthday. We arranged it in Arsharter, Cracov. We invited ten children form Ula's kindergarten, with theyr parents.
Everyone enjoyed himself very much. Games, small teather, delicious and attractively made treat. It was very nice. I recommend that place.

Potem nastąpiły ferie. Pojechaliśmy do rodziny, na północ Niemiec. Po drodze nocowaliśmy w hotelu w Słubicach. Nie pisałabym o tym, bo przecież to nic nadzwyczajnego, ale zdarzyło sie tam coś, o czym chcę napisać. Będąc już u rodziny zorientowałam się, że zginął mi dekielek od komórki, ten co zasłania baterię. Przypomniałam sobie, że w hotelu telefon upadł mi na ziemię, podniosłam go i wrzuciłam do torebki. To był ten moment, kiedy klapka mogła odpaść a ja tego mogłam nie zauważyć. Pomyślałam, że pewnie telefon długo bez tego dekielka nie pociągnie. Przyjdzie mi pewnie nabyć jakiś nowy. Ale wracając do domu mieliśmy się zatrzymać w tym samym hotelu, więc liczyłam, że jest jeszcze szansa na znalezienie zguby. Zatem od razu po przyjeździe na miejsce zgłosiłam w recepcji zgubę i poprosiłam o ten sam pokój. Liczyłam, że może klapka wpadła gdzieś tak, że osoby sprzątające mogły jej nie zauważyć. Niestety, po przeczołganiu się pod łóżkami i szafkami stwierdziłam, że klapki nie ma. Szkoda...
Rano obudził mnie pan z recepcji. Przyniósł mi klapkę przed końcem swojej zmiany. Sprzątające znalazły ją i schowały, bo pomyślały, że może ktoś się po nią zgłosi. Niezwykłe. Wróciliśmy do hotelu po tygodniu, nie rezerwując wcześniej pokoju...

During the winter holiday we went to our family to north Germany. We have one break in our way. We stopped in hotel in Slubice. I wouldn't write about it, but I want to write about one event. In Germany I noticed, that my mobilephone hadn't the back flap, which covers the battery. I had to lose it in the hotel. I was despaired, because telefone wouldn't probably work long without this flap.  But, after week in our family, on our way home, we sopped in this same hotel without erlier booking. I report my loss to the reception. In the morning the receptionist brought me my flap to the room. He sayd, that charwoman finded my flap while she cleaned the room week ago. She locked up it
and then I had my loss. Wow!
Morze Północne zamarznięte. Miejscowi mówili, że od 15 lat nie widzieli czegoś takiego. Temperatura około 5 stopni. Na minusie. W tym czasie u nas było około minus 20, ale tam, przy silnym wietrze i "tylko" minus 5 praktycznie nie dało się wyść z samochodu. Brrrr.
North Sea was frozen. The locals informed us, that they hadn't seen this phenomenon
 for 15 years. The temparature was minus 5 degrees (Celcius). The strong, icy winter made, that one couldn't get out the car. Brrrr...



Wracając z ferii, zatrzymaliśmy się w Hamburgu żeby zobaczyć Miniatur Wunderland .
Fantastyczne miejsce dla dzieci ale także dla rodziców. Można tam spędzić nawet 5 godzin (jak nie więcej) nie nudząc się wcale. Polecam.
During our way home we was in  Miniatur Wunderland Hamburg . It is amazing place! Fantastic for the children and their parents too. One can spend about 5 ours or more observing trains, cars, cable-railways arranged in many known places of world.
Trochę fotek (some fhotos):











ciąg dalszy nastąpi...
to be continued...