wtorek, 21 września 2010

Budzę się do ż.... szycia :)

Nade(j)szła jesień i jest nadzieja, że będzie złotawa, cicha i miła. Pojawiająca sie nieśmiało kolorystyka mojej ulubionej pory roku powoli zaczyna pobudzać uśpione wiosną namiętności.
Ostatni okres obfitował w sporo wrażeń. Między innymi zmieniłam pracę. No, może niedokładnie to co robię, ale za to zmieniło się miejce robienia. Z dużego miasta przeniosłam sie pracowo do miasta satelitarnego. Wyszło mi to na zdrowie głównie ze względu na czas dojazdu do pracy bo omijam korki. Ale jednak zmiana ta kosztowała mnie to sporo stresu, najpierw w planowaniu potem w realizacji a na końcu w przystosowywaniu się do nowego miejsca gdzie nikogo nie znałam a i praca, niby ta sama ale jakby inna. Ale teraz już się troszke opierzyłam i zaczęło hulać.
Poza tym z ciekawszych wydarzeń - w czasie powodzi majowej urwało nam drogę. Na początku wyglądało to niewinnie ale po kilku tygodniach z drogi w kilku miejscach zrobiły sie kilkumetrowe dziury wgłąb i nam ją zamknęli. Teraz do dużego miasta mamy dalej o 7 km. Niby niewiele ale to oznacza, że dwa razy dalej. Szczęściem była ta zmiana pracy, bo do miasta satelitarnego jeszcze drogi nie urwało. Hihi.
Teraz ponoć drogę mają naprawić do 15 października. Ale tak im to niemrawo idzie, że nadzieja jest nikła. Chyba, że przyspieszą nagle z racji jesiennych wyborów. Się zobaczy.

Ale do rzeczy.
O międzyczasie miało być. Aktualnie międzyczasu jakoś niewiele. Dzieciątka oba już do szkoły polazły. Starsze do drugiej a młodsze do pierwszej klasy. Starsze zbiesiło się okropnie przez wakacje i teraz niestety codziennie mamy wojnę o odrabianie lekcji. Już mi to bokiem wychodzi. Młody ryczy, histeryzuje, nie chce pisać tego co im pani kazała. Masakra. Nie wiem, czy to normalne? Rozmawiałam z mamą chłopca z Patryka klasy i jej synek po wakacjach ma podobne objawy. Mam nadzieję, że szybko im przejdzie bo już długo nie pociągnę. Brakuje mi pomysłów do zachęcania...

Dzisiaj było zebranie w szkole. I znowu wyprowadziło mnie z równowagi. Pokłóciłam się z rodzicami o lekcje tańca, które chcieli organizować w trakcie lekcji w-f. Już w zeszłym roku była o to wojna i myślałam, że wystarczy ta jedna. Ale nie. Sytuacja jest taka, że w szkołach grasuje bardzo drapieżna szkoła tańca. Żerując na modzie, wywiedzionej zapewne z programu telewizyjnego co to gwiazdy w nim tańczą, organizuje w każdej (sic!) klasie lekcje tańca. Rodzice chcą, dzieciaki też. OK. Z tym, szkoła tańca chce te lekcje organizowaać do południa. Zatem pasuje im zrobic to w czasie lekcji w-f. A rodzice się zgadzają. O dziwo, dyrekcja chyba też nie widzi problemu. W zeszłym roku postawiłam się okoniem bo mój syn nie chciał chodzić na żadne tańce a ja nie mam zamiaru go do tego zmuszać. Już nie mówiąc o płaceniu. Miałam poparcie kilkorga rodziców, których dzieciaki też nie chciały chodzić na te tańce. Pani od tańców namawiała, nawet mówiła, że dla niektórych może zniżke zrobić, a w końcu, że nawet kilkoro dzieci może chodzić za darmo. Tym sposobem namówiła chyba całą klasę. Ale mój syn jest uparty. I ja też :) Dla mnie argumenty są takie:
- lekja w-f, jak każda inna lekcja, jest obowiązkowa, gwarantowana i bazpłatna, więc czemu mam za nią ekstra płacić?
- nauczycielka ma zapłacone za wykonywanie swojej pracy, czyli przeprowadzenie lekcji w-f a nie za siedzenie i patrzenie jak ktoś inny prywatnie uczy dzieci tańczyć, względnie picie kawy w pokoju nauczycielskim...
- lekcje w-f są tak samo ważne jak inne lekcje, jeżeli nie ważniejsze biorąc pod uwagę, że coraz więcej dzieci ma skrzywione kręgosłupy od siedzenia przy komputerze. Im więcej się będą ruszać tym lepiej. Czyli w-f na w-fie a lekcja tańca dodatkowo.
- lekcje wf- są tak samo ważne jak inne lekcje. W-f ma też pewiem program i dzieci po każdej klasie powinny coś tam umieć. Wiele dzieci w dzisiejszych czasach w ogóle nie umie biegać. Nie mówiąc już o zrobieniu przysiadu czy przewrotu. Zrobienie na w-fie płatnych tańców wygląda tak samo jakbyśmy zamiast obowiązkowego angielskiego wynajęli sobie panią od francuskiego bo tak nam się podoba.

Zaznaczam, że nie mam nic przeciwko tańcom. Moja córka w pierwszej klasie będzie na tańce chodzić. Ale nie na lekcji wf-u :)

Och, wkurzyłam sie tak bardzo, że jutro chyba zapytam w kuratorium czy popierają tą praktykę. A wkurzyłam się dlatego, że pani na zebraniu dzisiaj powiedziała, że jeżeli lekcja tańca zorganizowana jest w trakcie godzin lekcyjnych to jest taniej niż po godzinach! No, szczyt wszystkiego!!!


Ufffff....spuszczam z gwizdka....

O międzyczasie miało być.
Zatem w międzyczasie, którego ostatnio nie mam, uszyłam sobie tildową pomocnicę do kuchni (Country girl). Fotka niestety nie zrobiona, ale nadrobię :)

Poza tym wygarnęłam z czeluści wszystkie niebieskie, latami składane szmaty. Składałam je dlatego, że jakoś niebieski do mnie nie przemawiał a wyrzucić przecież szkoda :) No i się uzbierało. Zatem teraz mam stół zawalony niebieskimi szmatami i postanowiłam uszyć pierwszy patchwork do którego nic nie dokupię. Zużyje to co mam. Nazywać się będzie "Crazy Blue". Oryginalnie, prawda? ;)  Nazwa wskazuje jaką techniką szyte. Jak mi się uda go skończyć do grudnia to pójdzie na licytację na kiermaszu szkolnym. Chyba, że znajdę dla niego jakieś inne przeznaczenie.

Foty obiecuję w najbliższym czasie...

I..

witajcie po przerwie :) cmok

6 komentarzy:

  1. Witaj po przerwie :) cmok!

    A teraz co do szkoły - to bezprawie. Pisz od kuratorium. Aż mnie zamurowało! Nie słyszałam jeszcze o takim chorym pomyśle!

    No i czekam na zdjęcia Tildy i tego niebieskiego szaleńca ;-)

    Dobrze, że wróciłaś :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. MKatarynko, fajnie, że już jesteś. Zaglądałąm co jakiś czas, ale ani widy, ani słychu (zupełnie jak na moim blogu cha cha cha)
    A do kołderkowego szycia na Craftladies wracasz? Ja wciąż mam 4 kwiatki do uszycia. Ale zabieram się, zabieram :)

    Fajnie, że Ci się już poukładało z pracą i wogóle. A co do szkoły, to też uważam, że masz rację. Ale nie denerwuj się tak ;)

    I szyj, szyj, szyj. To uspokajające zajęcie ;)

    Buziole przesyłam, pa

    OdpowiedzUsuń
  3. ooo!
    fajnie, że jesteś... i że wracasz do szycia... no ciekawam tego niebieskiego, ciekawam bardzo! kciuki mam zaciśnięte za wenę twórczą :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej Kasiu! Cieszę się że i Ciebie jesień budzi do internetowego życia!!!

    Niebieskie?! Umieram z ciekawości!

    A co do WF i tańca to zatkało mnie! To się do prasy nadaje jak nic!!! Masz rację, to jest absolutne nadużycie.

    Ściskam Cię gorąco!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale czad z tymi tancami!!! Koniecznie sprawdz to w kuratorium!! A ten patchorki Crazy Blue napewno bedzie ciekawy! Zdjecia prosze! A i nie zapomni o zdjeciu pomocnicy ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. witaj! pamietasz mnie jeszcze?? hihihi... zaczelam szyc ;)
    pozdrawiam
    Kamila

    OdpowiedzUsuń