poniedziałek, 8 lutego 2010

Nadrabiam...

Dużo wydarzyło się od chwili mojego ostatniego wpisu. Ula obchodziła swoje szóste urodziny. Zorganizowaliśmy je w Arsharterze . Zaprosiliścmy dziesięcioro dzieci z przedszkola wraz z rodzicami. Było naprawdę świetnie. Zabawy ruchowe z rodzicami, teatrzyk, pyszne i ładnie przygotowane jedzonko. Polecam, aczkolwiek dla tych, którzy dysponują w miarę zasobnym portfelem.
Many events happened since my last post on my blog. My daughter, Ula, celebrated her sixth birthday. We arranged it in Arsharter, Cracov. We invited ten children form Ula's kindergarten, with theyr parents.
Everyone enjoyed himself very much. Games, small teather, delicious and attractively made treat. It was very nice. I recommend that place.

Potem nastąpiły ferie. Pojechaliśmy do rodziny, na północ Niemiec. Po drodze nocowaliśmy w hotelu w Słubicach. Nie pisałabym o tym, bo przecież to nic nadzwyczajnego, ale zdarzyło sie tam coś, o czym chcę napisać. Będąc już u rodziny zorientowałam się, że zginął mi dekielek od komórki, ten co zasłania baterię. Przypomniałam sobie, że w hotelu telefon upadł mi na ziemię, podniosłam go i wrzuciłam do torebki. To był ten moment, kiedy klapka mogła odpaść a ja tego mogłam nie zauważyć. Pomyślałam, że pewnie telefon długo bez tego dekielka nie pociągnie. Przyjdzie mi pewnie nabyć jakiś nowy. Ale wracając do domu mieliśmy się zatrzymać w tym samym hotelu, więc liczyłam, że jest jeszcze szansa na znalezienie zguby. Zatem od razu po przyjeździe na miejsce zgłosiłam w recepcji zgubę i poprosiłam o ten sam pokój. Liczyłam, że może klapka wpadła gdzieś tak, że osoby sprzątające mogły jej nie zauważyć. Niestety, po przeczołganiu się pod łóżkami i szafkami stwierdziłam, że klapki nie ma. Szkoda...
Rano obudził mnie pan z recepcji. Przyniósł mi klapkę przed końcem swojej zmiany. Sprzątające znalazły ją i schowały, bo pomyślały, że może ktoś się po nią zgłosi. Niezwykłe. Wróciliśmy do hotelu po tygodniu, nie rezerwując wcześniej pokoju...

During the winter holiday we went to our family to north Germany. We have one break in our way. We stopped in hotel in Slubice. I wouldn't write about it, but I want to write about one event. In Germany I noticed, that my mobilephone hadn't the back flap, which covers the battery. I had to lose it in the hotel. I was despaired, because telefone wouldn't probably work long without this flap.  But, after week in our family, on our way home, we sopped in this same hotel without erlier booking. I report my loss to the reception. In the morning the receptionist brought me my flap to the room. He sayd, that charwoman finded my flap while she cleaned the room week ago. She locked up it
and then I had my loss. Wow!
Morze Północne zamarznięte. Miejscowi mówili, że od 15 lat nie widzieli czegoś takiego. Temperatura około 5 stopni. Na minusie. W tym czasie u nas było około minus 20, ale tam, przy silnym wietrze i "tylko" minus 5 praktycznie nie dało się wyść z samochodu. Brrrr.
North Sea was frozen. The locals informed us, that they hadn't seen this phenomenon
 for 15 years. The temparature was minus 5 degrees (Celcius). The strong, icy winter made, that one couldn't get out the car. Brrrr...



Wracając z ferii, zatrzymaliśmy się w Hamburgu żeby zobaczyć Miniatur Wunderland .
Fantastyczne miejsce dla dzieci ale także dla rodziców. Można tam spędzić nawet 5 godzin (jak nie więcej) nie nudząc się wcale. Polecam.
During our way home we was in  Miniatur Wunderland Hamburg . It is amazing place! Fantastic for the children and their parents too. One can spend about 5 ours or more observing trains, cars, cable-railways arranged in many known places of world.
Trochę fotek (some fhotos):











ciąg dalszy nastąpi...
to be continued...

2 komentarze:

  1. No to już rozumiem Twoje milczenie.
    Przygoda z telefonem rzekłabym budująca!
    Czy nie szkoda było kroić tak pięknego tortu??
    Świat w miniaturze cudowny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wyjazd z przygodami jednym słowem! Zdjęcia Morza Północnego zupełnie niesamowite - nigdy na własne oczy nie widziałam zamarzniętego morza... To musi być przeżycie!

    OdpowiedzUsuń