I oto nastąpił dzień, kiedy na moim blogu pojawiła się kuchnia. Nie przypuszczałam, że kiedykolwiek to nastąpi. Ale dostałam od kuzynki z Niemiec szybkowar i nie mogłam pominąć tego faktu :)
Po wypróbowaniu, stwierdzam, że dla osób mojego pokroju tzn:
a) nie lubiących spędzać długich godzin przy kuchni
b) mających mało czasu, nawet gdyby lubiły
c) mających kłopoty z planowaniem
szybkowar jest rozwiązaniem idealnym. Pomijam tu fakt, że gotowanie w szybkowarze jest zdrowsze, bo dzięki skróceniu gotowania nie uciekają z niego cenne witaminki.
Od przyjazdu z Niemiec w szybkowarze ugotowałam między innymi gulasz wołowy w pół godziny. Zwykle taki gulasz gotowałam co najmniej 2 godziny a i tak miękkość mięsa pozostawiała sporo do życzenia. Albo udawało mi się go przypalić. W szybkowarze nie ma możliwości przypalenia, bo nie wygotowuje się płyn.
Ugotowałam też rosół w 10 minut od zagotowania. Wow!!!
Dzisiaj wypróbowałam urządzonko po raz kolejny. Mam zawsze problem z potrawami, których składniki należy przygotować dzień wcześniej. Dlatego, że nie umiem planować gotowania na dzień następny. A jeżeli już na przykład nastawię sobie do moczenia fasolę to z reguły o tym zapominam i w następnym dniu radośnie gotuję coś innego nie zwracając uwagi na garnek z zawartością. Po trzech dniach fasola nadaje się do wyrzucenia. Ewentualnie, przy odpowiedniej porze roku, można ją zasadzić w ogródku.
Zatem dzisiaj postanowiłam ugotować fasolkę po bretońsku. Nigdy nie gotowałam takiej potrawy z przyczyn wymienionych powyżej. Mniej więcej umiałam sobie wyobrazić co należy włożyć do garnka ale jeszcze dla pewności składniki sprawdziłam w internecie. Moje gotowanie wyglądało następująco:
Do szybkowaru wsypałam suchą, wypłukaną fasolę piękny jaś. Całą małą torebkę, którą nabyłam dzisiaj będąc w sklepie. Zalałam gorącą wodą, tak na oko, żeby fasola miała dość głęboko. Wsypałam wegetę, zamknęłam szybkowar, nastawiłam na dwójkę (bo to taki gar co ma dwa stopnie ciśnienia) zapaliłam gaz, zaczekałam aż zasyczy, zmniejszyłam gaz do minimum, nastawiłam na minutniku pół godziny i oddaliłam się do przyjemniejszych zajęć. Jak zapipało, wyłączyłam gaz, rozszczelniłam szybkowar (trzeba to robić sposobem opisanym w instrukcji, bo inaczej można sobie zrobić krzywdę) i sprawdziłam miękkość fasoli. Była jeszcze lekko twardawa, ale tak miało być. Nie powiem, że przewidziałam, że taka będzie. Gotowałam na oko bo nie posiadam przepisu na gotowanie suchej fasoli w szybkowarze ;). Do gara włożyłam tak ze trzy łyżki koncentratu pomidorowego Pudliszki (używam tylko takiego) i kostkę Knorr o smaku wędzonego boczku. Następnie pokroiłam dużą cebulę i dwie laski kiełbasy i podsmażyłam na oliwie, podsypałam mąką i wrzuciłam wszystko do gara. Dodałam też dwa małe listki laurowe, kilka ziaren ziela angielskiego i trochę świeżo zmielonego pieprzu oraz dużo majeranku. Garnek znowu zamknęłam szczelnie lecz tym razem na jedynce. Nie, żebym miała pewność, że tak ma być. Jakoś tak pomyślałam, że z kiełbaską to lepiej na jedynce, co by się nie rozpadła. Po ponownym zasyczeniu szybkowaru znowu zmniejszyłam ogień, nastawiłam minutnik tym razem na 20 min i znowu oddaliłam się kurcgalopkiem. Jak znowu zapipało, spacerkiem wróciłam do kuchni, rozszczelniłam garnek i moim oczom ukazała się piękna, pachnąca i miękka fasolka po bretońsku. Reasumując: ugotowałam fasolkę po bretońsku w niecałą godzinę z suchego produktu. W trakcie nie musiałam mieszać ani sprawdzać ubytków płynu. Ach, jaka jestem zadowolona z mojego gara!!!
Chciałam się Wam jeszcze pochwalić moją nową-starą szafą. Szafa ma ponad sto lat. Została odrestaurowana i stanęła w moim pokoju. Wreszcie mam gdzie chować ubrania! Mam poza tym teraz wenę na dalsze upiększanie pokoju. Wczoraj zaczęłam szyć pokrowiec na owerlok. Pokażę Wam go wkrótce. A na razie kilka ujęć szafy:
Cdn...
Och, mercedes wśród szybkowarów Ci się dostał! Zazdroszczę! To nieoceniony sprzęt, jeśli trzeba szybko coś ugotować - ja też często korzystam.
OdpowiedzUsuńJaka piękna ta szafa! Cudo po prostu! Zaraz mi się z Narnią skojarzyła.... Sprawdzałaś, czy nie ma przejścia? ;)
szfa cudo, szybkowar cudo ,no i nie wiem co lepsze
OdpowiedzUsuńChyba będę musiała zaprzyjaźnić się ze swoim szybkowarem... Dostałam go ponad dwadzieścia lat temu w prezencie ślubnym i ani razu nie był użyty :-D
OdpowiedzUsuńSzafa bajeczna!! Miałam to samo skojarzenie, co Niedzielka :-)
aaaarh, ta szafa jest wspaniala! swietnie u nas by pasowala ,-)))
OdpowiedzUsuń