Powróciłam po kilku latach do projektu kołderek za jeden uśmiech
Już zapomniałam jak szybko i jak przyjemnie szyje się uśmiechowe kołderki.
To tej akcji, tej stronie i tym osobom zawdzięczam większość moich umiejętności patchworkowych.
Pamiętam jak szyłam pierwszą kołderkę dla Piotrka.
Szyłam ją na piechotę, z duszą na ramieniu, chyba ze dwa tygodnie. Każdy kwadracik i pasek wycinałam nożyczkami i w ogóle nie byłam pewna czy może tak być. Wszak wzór pierwszych kołderek nie zakładał ramek naokoło każdego kwadratu z haftem.
Kołderkę dla Wikusia, podobną przecież, szyłam dwa dni. Ale teraz już mam pełno sprzętu ułatwiającego szycie oraz znam sporo różnych tricków szycie przyspieszających. ;)
Zgłosiłam się do szycia następnej kołderki i już mam na nią kwadraty. Ale musiałam uzupełnić zapas szmatek, bo takie bardziej dzieciowe, kolorowe mi wyszły. Czekam zatem na dostawę z dwóch sklepów internetowych i rzucam się do szycia.
Piękne kołderki! Tak to jest, za pierwszym razem człowiek pełen obaw... Z czasem odkrywamy, że jednak nie taki diabeł straszny... Wiem po sobie.
OdpowiedzUsuńWitaj Gazynio. Podziwam Twoje piękne prace i zazdraszczam talentu!
UsuńCieszę się,że wróciłaś na Forum :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Dziękuję Tereniu za Twoją pomoc. Utulam!
UsuńWróciłaś do kołderek - super :). Dla mnie kołderki to też szkoła szycia :). Kiedy Ty masz czas szyć przy maluszku? Śliczne kołderki :)
OdpowiedzUsuńUla, jakoś daję radę. Paweł mało absorbujący jest. Poza tym szyję jak śpi. A że zasypia sam to mam trochę więcej czasu ;)
Usuń:-) a na tej z klaunami - prawy górny róg to mój klaun:-) z sercem ;-)
OdpowiedzUsuńAdrianno, cudownie widzieć swoje hafty na kołderkach. ;) Pozdrawiam serdecznie
Usuń