wtorek, 17 maja 2016

Ptaszki po raz drugi i o szyciu na zamówienie

Skontaktowała się ze mną pewna Pani. Zobaczyła na blogu albo na fb poduszkę z ptaszkami, którą szyłam na wielkanocny kiermasz do szkoły w zeszłym roku. I chciała zamówić taką samą. Zmartwiła się, że nie szyję na sprzedaż. Tak mnie prosiła, że zgodziłam się uszyć poduszkę z ptaszkami w ramach wymiany. Ponieważ pani nie zajmuje się rękodziełem, ma mi coś kupić w zamian za poduszkę. Nie wiem co. Lubię takie zabawy, będzie fajna niespodzianka. Kilka razy jednak musiałam pani tłumaczyć, że niemożliwe jest uszycie takiej samej poduszki, chociażby z tego powodu że nie mam już ani skraweczka materiałów do niej użytych. Zużyłam je do zera przy szyciu kanapy wspomnieniowej z małych kwadracików. 
W końcu ustalone zostało, że uszyję poduszkę z innych materiałów niż pierwowzór. Kolorystyka miała być podobna ale mogłoby być też coś w kolorze lawendy i pistacji. No masakra. O ile lawenda jeszcze ujdzie, to pistacja zupełnie mi się nie podoba. A jak mi się jakiś kolor nie podoba, to nie dam rady uszyć niczego. Zaburzy mi kompozycję. Miałam główkowanie. W końcu zdecydowałam się użyć zieleni podobnej do pistacji ale jednak z mniejszą domieszką niebieskiego. Skomponowałam poduszkę, poprzyklejałam ptaszki dwustronną flizeliną i... 
nieopatrznie wysłałam zdjęcie tak przygotowanego uszytka osobie zamawiającej. Okazało się, że może być, ale trzeba wymienić co najmniej jednego ptaszka, bo kolor za ciemny i za bardzo oliwkowy. A w ogóle, to pani nie upiera się przy zieleniach i fioletach, mogą być inne kolory... No to klops, bo ptaszki już przyklejone....
No nic, jakoś udało mi się odkleić bez szkody dla całości tego ciemnego, oliwkowego ptaszka i przykleić mniej oliwkową zieleń. Resztę zostawiłam tak jak było.
Poduszkę uszyłam, ciekawe, czy spodoba się efekt końcowy.
Ale w kontekście tej przygody mam przemyślenia o szyciu na zamówienie. Naprawdę podziwiam osoby, które to robią. Klient ma święte prawo wybrzydzać i grymasić, a wykonawca powinien wszystkie uwagi przyjąć na klatę i zrobić jak się klientowi podoba. Dla mnie to za duży stres. Na szczęście nie muszę sprzedawać swoich uszytków, mogę moją pasje traktować jak zabawę. Ale gdybym musiała sprzedawać, to chyba wolałabym sprzedawać gotowe uszytki. Albo się coś komuś podoba i kupuje, albo nie i nie kupuje. Proste. A dopasowanie się do gustu innej osoby w trakcie szycia... to dla mnie za duża sztuka...




4 komentarze:

  1. Poduszka świetna, a co do szycia na zamówienie, ciężki kawałek chleba. Bardzo pomysłowe zapięcie poduszki.Pochwal się, co dostaniesz w zamian z poduszkę?

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie tez zdarzyło się cos uszyc na specjalna prośbę, nijak jednak nie byłam z tego zadowolona, bo szyłam z kolorów, które mi nie leżą w zestawieniu ze sobą. NJo ale ważne zadowolenie zamawiającej, Tak to już jest w tym naszym hobby

    OdpowiedzUsuń
  3. Post, jaki sama mogłabym napisać! A poduszka fajna.

    OdpowiedzUsuń
  4. Faktycznie lepiej sprzedawać juże gotowe uszytki. Ja szyję dużo w prezencie dla dzieci - córki chodzą do szkoły i przedszkola i zawsze daję w prezencie poduchy. Nawet po kilka lat z rzędu.

    OdpowiedzUsuń