Szukałam w sieci jakichś małych uszytków, co by się mogły na kiermasz nadać do sprzedaży nie na licytacji tylko na stoiskach. Miały być ładne i szybkie do uszycia bo ja taśmówki nie lubię, więc mogłam na takie szycie poświęcić najwyżej dwa dni. Potem moja cierpliwość by się wyczerpała. No i znalazłam świetne jajkowe króliki na blogu Pracowitego słoneczka, stwierdzając przy okazji, że rzeczywiście, jest niezwykle pracowite ;). Poza tym na blogu zamieściło linki do dwóch tutoriali królikowych. No, bajka!
Jak tam wlazłam to się w królikach zakochałam, tym bardziej, że szyje się je szybko i przyjemnie a jak się ma pomoc w postaci 10-letniej córki to już jest bosko! Zmieniłam tylko trochę kolejność szycia. Przyszywanie uszu ręcznie odebrałam jako zbytnie poświecenie, tym bardziej, że moja cieśń nadgarstka manipulacje igłą niezwykle mi utrudnia. Zatem uszy wszywałam w trakcie zszywania korpusów, co zresztą wydatnie ułatwiało wywijanie królików na prawą stronę, bo można było za te rzeczone uszy ciągnąć.
No i taka oto królicza gromadka się pojawiła na wsi naszej:
Chwilowo muszę sobie zrobić przerwę w króliczeniu bo co za dużo to niezdrowo.
A teraz tadam!!!
Poduszka Uli. A raczej właśnie nie poduszka, tylko pierwsza profesjonalnie uszyta poszewka na poduszkę.
Do tej pory Ula szyła poduszki wypychane i zaszywane na stałe. Teraz, po raz pierwszy, podjęła się nowego wyzwania - uszycia poszewki z wypełnieniem wierzchniej warstwy ociepliną, z podszewką i takimi tam bajerami ;). Jeszcze za wcześnie na pikowanie, więc na razie zrezygnowałyśmy z tego elementu.
Faktem jest, że taką poszewkę szyje się dużo dłużej niż poduszkę składającą się z przodu i plecków zszytych ze sobą i wypchanych. No i pomarudziło trochę moje dziecko ale zagryzało zęby i szyło i szyło aż uszyło:
a wypchana poduszką wygląda tak:
Oczywiście pójdzie na kiermasz ;)
Ula przy okazji nauczyła się pracować z dwustronną flizeliną. Sama przygotowywała jajeczka do przyklejenia i sama je przyprasowywała. Praktycznie całą poduszkę od początku do końca uszyła sama. Przy okazji pokłuła się szpilkami, ale ją pocieszałam, że moja babcia mawiała, że jak się krawcowa w trakcie szycia pokłuje to się wyrób będzie podobał. ;)
Szyła na takiej oto maszynie:
Dostała ją na urodziny 4 lata temu, ale wtedy była chyba jeszcze na to za mała. Potem szyła różne podusie i maszyna się trochę rozklekotała. Oddałam ją do serwisu, gdzie okazało się, że wciągnęła nitkę w okolice bębenka. Teraz szyje jak talala ku radości mojej pociechy. No i siedzimy sobie razem przy jednym biurku, maszyna koło maszyny i szyjemy,szyjemy, szyjemy...
Wyrażanie zachwytów nad pracą Uli bardzo wskazane ;)
Uli podusia super :) A co na rozprzestrzenianie zarazy szyciowej mówi tata?
OdpowiedzUsuńKróliki tyż niczego sobie - skąd masz szmatę na ciała?
Tata dumny z córy. Cieszy się, że nie ma w domu maniurki tylko dziewczynkę z pasją ;)
OdpowiedzUsuńSzmatę na ciała nabyłam w House of Cotton. Jak zamawiałam to myślałam, że to inna szmata, taka co ją już kiedyś nabyłam i bardzo mi pasiła. A tu przyszedł taki kolor cielisty, okropnie mi się nie podobał. Aż tu się okazało, że na jaja w sam raz ;)
Gratulacje dla Uli. Mnie trudno w to uwierzyć, bo dla mnie ona malutka dziewczyneczka jest- taką ją pamiętam.
OdpowiedzUsuńSwietne królicze jaja ci wyszły
Kasia, wszystko cudne....padł mi telefon i mam jakiegoś starocia...zadzwoń do mnie......pizzzzzzzzzz.... klaudia
OdpowiedzUsuńBrawa dla Uli !!!
OdpowiedzUsuńKróliki suuuper :)
Pięknie macie! Ja niestety jestem osamotniona w szyciu. Młoda młodsza próbowała, ale stwierdziła, że to nudne i że woli swój wire wrapping i beading (czy jak to się tam pisze). Ale nie jestem samotna w swoimi osamotnieniu, bo obie córzydła przypełzają do mnie jak szyję i mnie rozrywają rozmowami, bo się litują nad matką, bo SZYCIE JEST TAKIE STRASZNIE NUDNE! :-D
OdpowiedzUsuńTwoje króliki są przeurocze :-) Muszę uszyć kilka sztuk do szkoły - będzie dekoracja jak ta lala :-)