Kupiłam swego czasu dwa piękne batiki i tak sobie leżały na kupce z czarną szmatką przeznaczoną na tło. Aż pewnego razu natchnęło mnie, żeby poćwiczyć trochę łuczki i uszyć potwora z "ćwierćkółek". Jako, że okazało się, że czarnego mam za mało, dołożyłam jeszcze kremowy i to był dobry pomysł. Poza tym dołożyłam trochę szarości i wyszedł pierwszorzędny quilt. Rozmiar 170/145
Postanowiłam potrenować na nim pikowanie z wolnej ręki. Od dawna miałam potrenować taki rodzaj pikowania ale nie lubię marnować roboty na wprawki, które potem niczemu nie służą. Od razu zatem rzuciłam się na głęboką wodę. Z początku szło mi mozolnie ale z czasem coraz bardziej się rozkręcałam. Najbardziej podobało mi się wymyślanie nowych motywów do pikowania i w ten sposób patchwork stał się poligonem ćwiczebnym.
W tej kwestii wyszedł trochę crazy. ;)
W tej kwestii wyszedł trochę crazy. ;)
Oczywiście nie ma się co porównywać do wprawionych w bojach quilterek, ale i tak jestem dumna z efektu.
Nie obcięłam jeszcze nitek, tak bardzo chciałam Wam pokazać tego potwora.
no i voila:
przód
plecy
detale pikowania
detal tyłu
patchwork zgłosiłam do konkursu
Piękna praca, Marta. Wspaniały wzór i genialne pikowanie !!! Uwielbiam łuki, więc tym bardziej bliska mojemu sercu <3
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję 😌
OdpowiedzUsuńBatik piękny! I quilt fantastyczny! Tył mi się też bardzo podoba. Faktycznie ten beż idealnie się dopasował. No i duma jak najbardziej uzasadniona!
OdpowiedzUsuńPrzepiękna praca, bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńWoooow, ależ super. Bardzo mi się podoba. Krem zdecydowanie ożywia i nadaje całości lekkości. Fantastyczna "wprawka", chętnie bym taką przygarnęła :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń