Szyło mi się ją błyskawicznie. Byłam jak na haju. Pisałam już, że szycie kołderek to ogromna przyjemność. Myślę wtedy dużo o dziecku, dla którego przeznaczona jest kołderka. Wysyłam ogromne pokłady ciepłej energii. Nie umiem tego opisać słowami ale dla mnie jest to bardzo silne przeżycie, które za każdym razem mnie także wzmacnia.
Kołderka była już wcześniej rozrysowana i policzona, więc od razu po skończeniu poprzedniej zabrałam się do krojenia i szycia. Miałam lekkie wstrzymanie przy wyborze plecków. Chciałam dać kolorystycznie dopasowany materiał. Ostatecznie stwierdziłam, że kołderka była by zbyt mdła i trzeba jej dodać pazura. Dałam więc na plecki kredki. Dziwny to materiał. Mimo wyprania przed szyciem, wciąż jest sztywny w miejscu druku. Przy pikowaniu zwykłą nicią było ok, ale jak zaczęłam pikować hafty monofilem (zawsze to robię - zyskują wtedy jakby trzeci wymiar) to połamałam 3 igły 70-tki i jedną 90-tkę. Moja Janomka chyba w ogóle nie za bardzo lubi już monofila. Ja zresztą też ;)
Kołderka wygląda tak:
Zawsze chciałam uszyć Irish Chain ;)
Oto plecki kredkowe
i zbliżenie pikusiów:
Chwilowo muszę sobie zrobić przerwę w kołderkowaniu bo mam kilka innych zobowiązań. Ale niebawem znowu zagoszczą u mnie haftowane kwadraty.
śliczna!
OdpowiedzUsuńi fiuuu fiuuu pikowanie :)