niedziela, 11 sierpnia 2013

Ślubny woreczek na wino

15 sierpnia idę na ślub koleżanki z pracy.  Młodzi napisali na zaproszeniu, żeby zamiast kwiatów przynieść im wino. Ponoć jest to ostatnio dość popularne.Wino należy jakoś zapakować. Miałam zagwozdkę, bo nigdy nie szyłam woreczków na wino. Na szczęście w Warszawie Klaudia pokazała mi jak je szyć.
Woreczek musiał być wyjątkowy, i musiało być widać, że został uszyty specjalnie na tę okazję. Skoro wino ma być zamiast kwiatów, pomyślałam, że można by na nim naszyć kilka różyczek. W Warszawie razem z naszymi dziewczynkami ćwiczyłyśmy zwijanie różyczek z kawałków filcu.
No i miałam te różyczki i głowiłam się jak by ten woreczek uszyć. Miałam sporo czasu na myślenie, bo przez ostatni tydzień pracowicie malowałam swój pokój do szycia. W przerwach szykowałam fragmenty woreczka - filcowe literki, inicjały imion państwa młodych. W piątek wieczorem skończyłam malowanie i wszystkie akcesoria szyciowe wróciły na swoje miejsce. Mogłam przystąpić do dzieła. Woreczek musiał być patchworkowy, więc wyjęłam wszystkie czerwone szmatki i pozszywałam je w crazy patchwork. Jak zwykle szyłam bez jakiegoś konkretnego planu, w trakcie wymyślałam co dalej. Zamiast wstążki do związywania woreczka zrobiłam tunelik i wciągnęłam gumkę kapeluszową. Dzięki temu mogłam ozdobić woreczek różą w zwiniętej siateczce, którą kupiłam w kwiaciarni. Taką siatkę dodaje się do bukietów. Namordowałam się okropnie, żeby ją ładnie zwinąć. Na koniec doszyłam trzy mniejsze różyczki i voila:






Jak uważacie, spodoba się?




niedziela, 21 lipca 2013

Tapicerstwo

Moja szefowa oglądając zdjęcia czerwonej kanapy-chustecznika 
pokazanej w poście pt. "Czerwień rules" poprosiła mnie o uszycie podobnej dla swojej koleżanki, która w lipcu miała do niej przyjechać z USA. Uszyłam dwie, do wyboru, a szefowej tak się spodobały że wzięła obydwie. I obydwie pojechały do Stanów, wow!
Niestety, zapomniałam im zrobić zdjęcia i już przepadło.
Ale jak to zwykle ze mną bywa, jak już się rozkręciłam to machnęłam jeszcze kilka. Oto moje ostatnie tapicerskie wypociny:






A, no i jeszcze chciałam się nieskromnie pochwalić, że projekt tych kanap opracowałam osobiście. Pomysł nie jest mój. Będąc w Bretanii na wakacjach w pensjonacie zobaczyłam taki chustecznik-kanapę. Był uszyty dość topornie, z jednej warstwy materiału, szwy nieprzykryte. Pomyślałam, że pomysł jest świetny ale trzeba by go trochę dopracować. Po powrocie do Polski pokombinowałam trochę i opracowałam metodę szycia pikowanych kanap, wykończonych dokładnie, z podszewką i lamówką. Na jednym ze spotkań w Krakowie nauczyłam kilka osób szyć te kanapy i zrobiłam tutorial, który dość długo wisiał na mojej stronie na multiply. Niestety przepadł razem z całą zawartością serwera. Projekt cały czas się rozwija. Ostatnim pomysłem jest wszywanie gumki pod spodem, żeby przy wyciąganiu chusteczek nie ściągać całego pokrowca z pudełka ;). Spód kanapy wygląda tak: 


W przyszły weekend jadę do koleżanki do Warszawy,
to pewnie machniemy jeszcze kilka :):):). Muszę ją nauczyć wykańczać spód, bo mówi, że jej to nie wychodzi. Klaudia, szykuj się!!!


poniedziałek, 17 czerwca 2013

18 Diamentów

Rok szkolny sie kończy więc musiałam przyspieszyć z szyciem patchworku dla wychowawczyni Uli. Ula kończy III klasę i rozstają się z dotychczasowa wychowawczynią. Klasa zamówiła dla Pani patchwork.
I właśnie dzisiaj go skończyłam.
Nazywa się "18 Diamentów", bo tyle jest dzieci w klasie


no, specjalistką od robienia zdjęć to ja nie jestem...
A tu jeszcze metka:


czwartek, 21 marca 2013

Czerwień rules

Wzięło mnie. Szyję jak szalona. Teraz wyprodukowałam komplecik dla przyjaciół w podzięce za nieocenioną pomoc w czasie, kiedy byłam uziemiona w domu z szyną na prawej nodze. Na szczęście umiem naciskać pedał maszyny także lewą nogą ;)
Przy okazji chciałabym sprostować jakoby uniwersalne stopki nie pasowały do maszyn Huskvarny. Żyłam w takim przekonaniu przez całe lata. Patchworki szyłam na mechanicznej Janome, bo miałam do niej specjalne stopki: stopkę do zszywania, stopkę z górnym transportem i świetną stopkę do pikowania. Niestety moja Janome (po raz drugi już) odmówiła współpracy. Ma problem z górnym naciągiem. Pewnie trzeba by ją przesmarować i podregulować, ale nie mam czasu pojechać do serwisu. A wtedy jak się zbuntowała, to nawet nie miałam jak pojechać, z szyną na nodze. No i w połowie zszywania patchworka pokazanego w poprzednim poście, stanęłam przed wyzwaniem powrotu do mojej elektronicznej Huskvarny. O ile jeszcze zszycie łatek patchworka bez specjalnej stopki nie stanowi problemu, to wstępnego pikowania po szwach, bez stopki z górnym transportem, nie podjęłabym się za nic w świecie. Użycie takiej stopki pomaga zachować właściwy kształt patchworku. Przy pikowaniu ze zwykłą stopką zawsze naciągał mi się nieładnie i potem musiałam się mordować żeby równo go oblamować. W desparacji zatem spróbowałam zamontować stopkę od Janome do Huskvarny i okazało się, że się da. Trzeba tylko trochę przesunąć igłę w prawo. Także stopka do pikowania pasuje. Ale tu spotkałam mnie kolejna katastrofa. Nie wiem czy przez to, że była używana w innej maszynie, ale pękł drucik, który opiera się na śrubie od igły. Znowu przeżyłam załamanie nerwowe. Wyjęłam moją starą stopkę do pikowania. Wkurzała mnie, bo przy szyciu wydawała okropny, metaliczny dźwięk, uderzając o śrubę od igły. Ale i z tym sobie poradziłam. Okleiłam śrubę od igły aksamitką i okazało się że bez tego okropnego dźwięku stara stopka jest nawet lepsza od janomowej. Alleluja! Poza tym okazało się, że stolik do pikowania od Janome także pasuje do Huskvarny. No, szał ciał i uprzęży!
No i pokonując wszystkie przeszkody natury technicznej popełniłam czerwony patchwork i dwie poduszki do kompletu:
 Jak zwykle na zdjęciu wygląda jakby był krzywy, ale nie jest. Rozmiar 115/170. To nie ma być narzuta na łóżko tylko pled używany do przykrycia się. ;)
Wypikowany lotem trzmiela:
 Do kompletu dwie poduszki:
 Poza tym z resztek popełniłam kanapę na chusteczki. Namordowałam się z tą kanapą, bo miałam naprawdę totalne resztki szmatek i musiałam sztukować.
Kiedyś tych kanap naszyłam takie ilości, że mi uszami wychodziło. A teraz stwierdziłam, że fajnie się je szyje. Możliwe że popełnię jeszcze kilka.
Ale teraz czeka mnie jeszcze jedno wyzwanie -
 patchwork dla wychowawczyni Uli na koniec trzeciej klasy.
 

poniedziałek, 18 marca 2013

Jeszcze żyję ;)

Ostatni post opublikowałam prawie dwa lata temu. Strasznie dawno.
Ale to nie znaczy, że nic w tym czasie nie szyłam ;)
Teraz wrzuce (ku pamięci) moje większe prace.
Z braku czasu niestety nie mam lepszych zdjęć.
Wiekszość moich prac związana była ze szkołą. Szyłam głównie na kiermasze świąteczne. 
Wszystko u mnie gna niesamowicie, jak już coś uszyję to często zapominam nawet sfotografować.
W porządku chronologicznym przedstawiam moje wyroby.

 
 
 
Powyższy patchwork został sprzedany na kiermaszu za 240 zł
 
 
 
Ten został sprzedany na kiermaszu  za 100 zł (masakra!)
 
Zniechęcona cenami osiągniętymi w roku poprzednim na nastepny kiermasz zrobiłam kościółek z piernika. Został sprzedany na licytacji za 180 zł
 
 
 
 
Potem z Ulą i jej dwiema koleżankami z klasy (III klasa podstawówki) robiłyśmy szopkę krakowską na konkurs. Zajęły II miejsce.
 
 
Potem, razem z Ulą, szyłyśmy lalki na akcję Unicef "Wszystkie kolory świata"
 
 1)Angielka
 
2) Malijka
 
3) Japonka 
 
 4) Szwedka (Pipi ;)
 
 4) Chinka
 
Pipi zajęła I miejsce i bedzie reprezentować szkołę w ogólnopolskiej akcji.
 
Potem uszyłam dwie poduszki na 10-te urodziny koleżanek Uli
 
Dziewczynki lubią pieski, więc musiałam z głebokich czeluści wyjąć akcesoria do haftu krzyżykowego :). Nie ma to jak przypomnieć sobie po latach starą technikę ;)
 
No i moje ostatnie dokonania, na kiermasz wielkanocny,
który odbył się w ostatnią sobotę.
 
Patchwork log cabin. Rozmiar 220/180 cm. Wypełniony pianką 80-tką. Zdjecie robione z piętra na parter, bo mi się inaczej nie mieścił w kadrze. Na zdjęciu wygląda jakby był krzywy, ale nie jest, słowo daję.
 
kolorystykę lepiej widać na zdjęciu zrobionym jak jeszcze był kanapką:
 
Został sprzedany za 200 zł (sic!)
 
 Patchwork attic windows wraz z pikowaną poszewką na poduszkę. Rozmiar 180/140. Wypełniony cieniutką pianką i przepikowany lotem trzmiela na "szybkach"
Został sprzedany za 130 zł (załamka).
 
Generalnie, ceny osiągane przez patchworki na kiermaszach nie zachęcają do dalszej twórczości, bo niewiele przekraczaja koszty materiałów.
Gdybym miała się utrzymywać z szycia to chyba bym z głodu umarła :(